Czego możne chcieć więcej kibic? Czego może chcieć więcej kibic zapasów? No może tego, by rozegrano je w najbardziej znanym z potu, łez, krwi i walki miejscu, w rzymskim Colosseum. „Marzysz i masz” - postanowiła olimpijska federacja i rząd Italii. Czara szczęścia kibica dopełnia się, bo właśnie w tej scenerii na podest wychodzą nowożytni gladiatorzy.
Serce kibica bije mocniej, a wyobraźnia kreśli podniosłe obrazy. Oto mocarze współczesnego świata zmierzą się w miejscu, gdzie w czasach starożytnych walczyli zbrojni, potężni wojownicy, a stawką była śmierć i życie. Walczyli przed największymi ówczesnego świata, cesarzami największego z imperiów. Gdyby zarządzić całkowita ciszę, można by usłyszeć szczęk żelaznego oręża i bojowe okrzyki mocarzy, jęki zawodu i wiwaty tłumu, po udanych ciosach.
Choć stawką nowożytnej rywalizacji są jedynie punkty, medale, to jest nią również i wielka szansa zapisania się na wieki w historii sportu, zapisania się w historii tysiącletnich murów na kolejne tysiąclecia. Jakie to podniosłe, pełne patosu i jednocześnie jakie dalekie od realnych przeżyć zawodników.
- To był pierwszy raz jak widziałem Colosseum. - opowiada Bernard KNITTER zapaśnik rywalizujący w „klasyku” w kategorii do 57 kg - Jak weszliśmy w te mury to rzeczywiście robiły one wrażenie, ale jak już rozpoczęła się rywalizacja sportowa, to przykryła ona wszystko dookoła. - „ściąga na ziemię” podniosłość oprawy reprezentant Polski - Jak już jest się na macie, to nie zwraca się uwagi na nic, ani na publiczność ani na na otoczenie. Tylko uwagi trenera docierają do zawodnika.
Można by więc było śmiało powiedzieć, że rzymskie Colosseum, budowla rozpoznawalna w każdym zakątku świata, która dla turystów, czy poszukiwaczy historii jest wręcz monumentalna, było dla zapaśników jedynie w „cieniu rywalizacji”. Przekornie, można by było „powiedzieć o cieniu”, gdyby nie rzymskie słońce. Nagrzane, po letnich upałach mury kamiennego miasta były dla zawodników raczej symbolem „piekielnego kotła” niż pełną patosu oprawą zapaśniczej rywalizacji.
- Jak spaliśmy w nocy to bez przykryć, bo tak było gorąco - sięga pamięcią do rzymskich skwarów nasz olimpijczyk - Walki toczyły się właśnie w takiej upalnej atmosferze.
Na kamiennych trybunach nie było wielu kibiców, Widownia opierała się w większości na ekipach zapaśniczych. Dla wielu hasło „Basilica di Massenzcio” - główna arena zmagań zapaśniczych Igrzysk Olimpijskich w Rzymie - brzmiało fantastycznie, wręcz ceremonialnie, ale w rzeczywistości była to prowizorycznie zaadoptowana, niezadaszona - więc i nieosłonięta od słońca - scena do przeprowadzenia zawodów zapaśniczych. Prowizoryczne zmontowane szatnie - dla każdej z ekip po jednym pokoju - i niebezpiecznie wysokie podesty, które służyły za arenę walk.
- Na maty wchodziło się po schodkach. Były one ogrodzone sznurem, na wszelki wypadek, żeby nie wypaść, ale to nie pomagało - opowiada Bernard KNITTER - mi również zdarzyło się wypaść.
Dla spryciarza nie ma tego złego, czego nie można by zamienić na swoją korzyść, szczególnie gdy dookoła żar lał się z nieba.
- Nie miałem kondycji jak Lipień - snuje swą opowieść nasz olimpijczyk - więc znalazłem sposób żeby złapać oddech. Jak już nie było sił, to spadałem z podestu i przeciągałem powrót na matę. Po schodkach wchodziłem powoli, a jak wchodziłem to jeszcze nadeptywałem sznurówki, żeby rozwiązać buty i jeszcze złapać trochę tchu przy ich zawiązywaniu.
Bernard KNITTER wynoszony w pojedynku z reprezentantem gospodarzy Gramellinim
Kazimierz MACIOCH w pojedynku z przyszłym Wicemistrzem Olimpijskim, Węgrem Imre Polyák
foto: www.leolimpiadiditalia.it
Tadeusz TROJANOWSKI w pojedynku z przyszłym Mistrzem Olimpijskim, reprezentantem USA Terrence McCann
Opowieść naszego reprezentanta o Igrzyskach w rzymskim Colosseum pokazuje dwie strony zapaśniczego medalu z 1960 roku. Na jego awersie obrazek leżącego na trybunach kibica, który w otoczeniu historycznych murów wspaniałej budowli pod parasolką, gazetą lub słomianym kapeluszem na głowie chroniącym od słońca, chłodzi swoje ciało zimnymi napojami lub głaszcze podniebienie smakiem mistrzowsko opracowanych "lodów włoskich" oglądając zmagania współczesnych gladiatorów. Na rewersie medalu leżący w cieniu podestu, ciężko oddychający zapaśnik szukający sekund wytchnienia od słonecznego żaru, … Punkt widzenia, zależy od punktu leżenia.
Opracował i rozmawiał Piotr Werbowy.
Zdjęcia walk naszych zawodników dzięki uprzejmości Mario Capuano / www.leolimpiadiditalia.it
Zdjęcia kolorowe „Basilica di Massenzcio” w Colosseum: George Silk/LIFE MAGAZIN