Najlepszy w historii zapaśnik świata, trzykrotny Mistrz Olimpijski Aleksander KARELIN czy dwukrotny Mistrz Olimpijski Roman VLASOV oraz ich zapaśniczy ojciec, Viktor KUZNIECOV wywodzą się właśnie z Nowosybirska, więc można się domyślać jaki tam jest potencjał zapaśniczy.
W 1975 roku o jego mocy przekonali się dosadnie zawodnicy gdańskiej Spójni, którzy na zaproszenie tamtejszego klubu odbyli długą podróż do syberyjskiej stolicy, aby wziąć udział w dwóch drużynowych meczach przyjaźni. W tym czasie Spójnia miała w swoim składzie pięciu medalistów Mistrzostw Polski Juniorów - Janusz KAMYSZ - złoto, Wiesław DZIADURA - srebro, Stanisław JOKIEL - brąz, Zbigniew KNIGA - brąz, Janusz DAJNOWIEC - brąz. W krajowych realiach zdawali się być mocną ekipą rokującą na przyszłość.
- Z tymi meczami związana jest jedna wesoła historia - opowiada Zbigniew KNIGA - Przed pierwszym meczem przyszedł do nas spiker zawodów i powiedział, że dobrze by było i podniesie to rangę zawodów, gdy podamy swoje zdobyte tytuły. Rzuciliśmy się do licytowania sukcesów, gdzie mój brązowy medal z Mistrzostw Polski był jednym ze słabszych wyników. Po przeciwnej stronie stanęła drużyna, której zawodnicy szczycili się medalami na poziomie okręgowym, oczywiście rosyjskim okręgowym. Nalali nas 9 do 1, tylko Dziadek ( DZIADURA - przypis autora) wygrał walkę. W następnym meczu, gdy podszedł do nas spiker z zapytaniem o sukcesy sportowe, nikt z nas nie chciał nic powiedzieć, poza tym, że dopiero zaczynamy przygodę z zapasami. Tak koledzy z Nowosybirska nauczyli nas pokory….
Ostatecznie w "jaskini lwa" gdańszczanie przegrali oba mecze przyjaźni, ale wiele się nauczyli i nabrali nowego, jakże cennego doświadczenia - nie tylko sportowego.
Historię opowiedział Artur Janiak
Materiały z rosyjskiej gazety dzięki uprzejmości Wiesława Dziadury