04 09 2021

Stawiam na młodość. Chcę odwróconej piramidy.

wywiad-piotr-krajewski.jpg

Piotr Krajewski, główny zawiadujący polskimi zapasami kobiecymi nie ukrywa, że jest to zajęcie odpowiedzialne, jednak dające sporo satysfakcji. Uważa, że aby osiągnąć sukces należy czasami zrezygnować z obowiązujących kanonów. Twierdzi również, że niekiedy również warto zaryzykować. Nawet wtedy, gdy na pozór wydaje się to niedorzeczne.

Na zapaśniczej macie
- Pierwsze pytanie właściwie samo ciśnie się na usta. Dlaczego postawił pan na pracę z płcią piękną?

Piotr KRAJEWSKI
- Nie zawsze tak było, kiedyś były to grupy młodzieżowe, choćby w Grunwaldzie Poznań. Z czasem do stolicy Wielkopolski zaczęli na zajęcia zjeżdżać kadrowicze z reprezentacji Polski, a pewnego dnia przybyła do mnie Agnieszka Wieszczek-Kordus i wraz z małżonkiem poprosiła o współpracę. I tak to się właściwie zaczęło, zostałem asystentem do pracy z kobietami, które w międzyczasie bodajże w 2010 roku -  nabyły prawo by startować w zawodach wojskowych najwyższej rangi. I wtedy pojawiły się bardzo już uznane zawodniczki, Monika Michalik, Roksana Zasina i wiele innych.

Na zapaśniczej macie
- To fakty. Pytałem jednak dlaczego właśnie kobiety. Cóż takiego szczególnego spowodowało taki, a nie inny wybór?

Piotr KRAJEWSKI
- Kobiety są fantastyczne i sympatycznie specyficzne. One jakby są stworzone do ciężkiej, uporczywej i konsekwentnej pracy. Te cechy odnoszą się jednak do ich właściwości fizycznych. Mnie pociągała raczej kobieca specyfika mentalna, bo właśnie w tym zakresie jest wiele do zrobienia. Wielokrotnie byłem świadkiem takiej oto sytuacji – dziewczyna zostaje fizycznie doskonale przygotowana do zawodów, jednak pojawia się na macie i coś nagle nie wypala. Jest to przestrzeń stanowiące ogromne pole do popisu dla psychologa. Nie wystarczy dostatecznie wytrenować, a nawet przygotować ciało. Przeciwnie, należy dotrzeć do głowy jako ośrodka dyspozycyjnego.

Na zapaśniczej macie
- W terminologii sportowej istnieje takie określenie – trenerski nos. Często dochodzi do sytuacji, gdy rywalizują dwie zawodniczki o zbliżonych umiejętnościach. Jedna wydaje się odrobinę lepsza, natomiast pan stawia na tę drugą. I ona odnosi sukces. Czy łatwo podejmować takie decyzje przy założeniu, że panie potrafią pokazać swój „charakterek”, a bywają takie co to wszystko wiedzą same najlepiej…

Piotr KRAJEWSKI
- Pojawił się kiedyś taki dylemat – miałem dwie zawodniczki, dzieliło ich wiele – wiek i doświadczenie. Ta starsza dawała pewną gwarancję. Może niekoniecznie był to medal, ale przynajmniej szanse na walkę o ten medal. I tu pojawiają się dwie trenerskie filozofie. Ten szkoleniowiec, który mentalnie nastawiony jest jedynie na wymierny sukces, postawi na tę bardziej doświadczoną i jeśli odniesie sukces – wtedy ma pełne alibi. Drugi zaś postawi na tę młodszą, mniej rutynowaną, jednak bardziej spragnioną wymiernego sukcesu…

Na zapaśniczej macie
- Na którą postawi pan?

Piotr KRAJEWSKI
- Generalnie jest to bardzo delikatna materia, bo zawsze można się pomylić. Przecież Monika Michalik gdy w Rio zdobywała olimpijski krążek zdecydowanie nie była już nastolatką. A zatem dojrzałość? Moja filozofia jest nieco odmienna. Z reguły opowiadam się na działania perspektywiczne, zatem stawiam na młodość. Chcę odwróconej piramidy. Gwarancji sukcesu nikt jednak nie da. Do Tokio pojechała Wieszczek, pytanie dlaczego nie Natalia Strzałka? Czy byłby sukces? Na to pytanie nie odpowiem…

W szerszej perspektywie warto stawiać na młodość. Taka filozofia przynosi wymierne rezultaty. Przynosi, choć czasami trzeba na to długo czekać. Taka Ania Łukasiak z Warszawy od lat odbijała się od strefy medalowej, a teraz – już jako seniorka i w swojej Warszawie – została medalistką mistrzostw Europy. Mówimy już o seniorce. A tych medali w stolicy było siedem, co stanowi miły i istotny progres w porównaniu do lat minionych. Szkoda tylko, że na własnym terenie zabrakło złota, ale wszystkiego mieć nie sposób.

Na zapaśniczej macie
- Czy jest taki moment, który w panu utrwalił się w sposób szczególny?

Piotr KRAJEWSKI
- Wspominałem o Natalii Strzałce. Ona po długiej przerwie i sukcesach w gronie kadetek i juniorek nagle zostaje mistrzynią Europy i brązową medalistką światowego czempionatu U-23. To był dla mnie szczególnie radosny moment. Podobnie jak zakwalifikowanie się do igrzysk w Tokio Jowity Wrzesień w wadze do 57 kilogramów. W mistrzostwach świata była piata i miała okazję bić się o medal. Nie wyszło, jednak zaprezentowała dobry poziom. A najważniejszy w tym wszystkim okazał się fakt, że tak dobre wyniki osiągnęła dziewczyna, na którą nikt właściwie nie liczył.

Na zapaśniczej macie
- Skoro już jesteśmy w stolicy Japonii… jak pan ocenia olimpijski występ naszych pań?

Piotr KRAJEWSKI
- Nie będę kluczył i szukał oryginalności. Ogólnie rzecz traktując był to bardzo nieudany występ. Realnie patrząc i oceniając spore nadzieje mogliśmy mieć szacując możliwości Roksany Zasiny. Ja takie nadzieje miałem. Pierwszą walkę Polka wygrała, jednak w następnej nie dała rady Japonce. W potyczce o prawo ubiegania się o brąz prowadziła już 4:2, jednak ostatecznie uległa, walcząc… niekonsekwentnie. To chyba będzie dobre określenie.

Na zapaśniczej macie
- Po Tokio czas na kolejną wielką imprezę. W Oslo odbędą się Mistrzostwa Świata. Z jakimi nadziejami udadzą się tam nasze reprezentantki.

Piotr KRAJEWSKI
- Najpierw muszę nabyć większą wiedzę, a doskonałą sposobnością okażą się Mistrzostwa Polski, które rozpoczynają się w Rzeszowie. Dotarły do mnie informacje, że nie pojawi się na nich kilka zawodniczek, co lekko zaciemnia pole widzenia. Na zdrowy rozum można powiedzieć, że największe szanse na przyzwoity występ mamy w wagach 55, 57 i 59 kilogramów.  A zatem mimo wszystko Zasina, Partycja Gil, Angelina Łysak, Jowita Wrzesień. To trzy dobre kategorie. Wszystko okaże się na miejscu. Wróżenie nie jest dobrą praktyką w sporcie.

Na zapaśniczej macie
Na koniec porozmawiajmy o kobiecych zapasach w lekko innym wymiarze. Dlaczego tak niewiele kobiet w Polsce zajmuje się trenowaniem młodszych koleżanek?

Piotr KRAJEWSKI
- W Polsce znam Elżbietę Garmulewicz. Ale wyjaśniam, że nie jest to tylko polski problem. Raczej ogólnoświatowy. Znam trenerkę z Japonii, Norwegii, Kanady i Szwecji. To nie jest popularny zawód u pań. Ale i zapasy kobiece mają krótszą historię od męskich. Jednak chyba nie płeć jest tu sprawą wagi najwyższej. Najważniejsze są wyniki, a te się bronią. Na przestrzeni ostatniego roku kobiece zapasy mogą się pochwalić zdobyciem dwudziestu trzech medali na imprezach najwyższej rangi, a kilka wielkich zawodów jeszcze przed nami.

Na zapaśniczej macie
- Można zaobserwować jeszcze jedno pozytywne zjawisko – coraz więcej ekip zagranicznych pojawia się w Polsce by uczestniczyć w zajęciach i szkoleniu

Piotr KRAJEWSKI
- To bardzo budujące. Przyjeżdżają, trenują, starują, a to szansa na nabycie lepszych umiejętności przez szerokie grono naszych zawodniczek i zawodników.  Wszyscy sobie bardzo chwalą warunki zastane w Polsce, a naprawdę mamy czym się pochwalić. Mamy doskonałe obiekty, jesteśmy chwaleni za gościnność i profesjonalizm.

Na zapaśniczej macie
- Z końcem roku wygasa pana kontrakt. Czy nadal będzie pan trenował najlepsze polskie zapaśniczki?

Piotr KRAJEWSKI
- Za dwa tygodnie zadecyduje o tym zarząd. Wtedy wszyscy – w tym i ja – będą wiedzieli o wiele więcej.

Rozmawiał: Grzegorz Pazdyk
Foto: profil FB Piotra Krajewskiego

Chcesz byćna bieżąco?

dodaj

* Osobie, która przekazała dane Administratorowi Danych, przysługuje prawo do nakazania “zapomnienia danych”. W każdej chwili może ona zdecydować o wypisaniu się z newslettera poprzez kliknięcie w link przesylany wraz z newsletterem i usunięciu swojego adresu e-mail z bazy danych