Dziś moim i Państwa gościem jest prezes firmy KAMAN SPORT GROUP i jednocześnie Prezes Zarządu Fundacji KSG OLYMPIC DREAMS Maciej Ignatowski, a rozmawiać będziemy o nieodłącznym w dzisiejszych czasach elemencie zawodu sportowca, marketingu sportowym.
Na zapaśniczej macie
- Dzialalność Państwa fundacji jest o wiele szersza, ale ja chciałbym dziś porozmawiać o jednym z elementów, jakże ważnym i w mojej ocenie nieodłącznym w profesjonalnym sporcie. Po co sportowcom marketing sportowy?
Maciej IGNATOWSKI
- Oczywiście jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze… I w tym przypadku to powiedzenie się sprawdza. Sprawa jest jednak wielopłaszczyznowa – nie ulega wątpliwości, że w dzisiejszych czasach marketing na odpowiednim poziomie jest nieodzownym elementem profesjonalnego sportu, jednak jego wymiar i istota jest uzależniona od poziomu sportowego oraz oczywiście od dyscypliny, którą dany sportowiec uprawia. My skupiamy się na dyscyplinach niszowych, w których sportowcy walczą nie tylko o sukces sportowy, ale nieraz także o samą możliwość uprawiania danej dyscypliny na najwyższym poziomie i rywalizowania z najlepszymi. Profesjonalny sport jest niezwykle kosztowny i wymaga często olbrzymich nakładów od sponsorów. Żyjemy w dobie internetu i mediów społecznościowych, które w dużej mierze zawładnęły naszym życiem społecznym, tworząc jednocześnie olbrzymią platformę do działań marketingowych. W dzisiejszych czasach w większości rozmów z potencjalnymi sponsorami ostatecznie w którymś momencie pada pytanie o zasięgi czy ilość obserwujących na Instagramie – to najlepsza odpowiedź na pytanie dlaczego w dzisiaj marketing sportowy jest tak istotny. Sport jest piękny, jednak żyjemy w czasach, w których musi być także ładnie „opakowany”, żeby przyciągnąć uwagę kibiców i sponsorów, a także przebić się przez olbrzymią konkurencję.
Poza kwestiami stricte finansowymi jest jeszcze druga, bardziej ludzka strona medalu. Od lat obserwujemy patologię, która dotyka nasze społeczeństwo. Dożyliśmy czasów, kiedy miliony wyświetleń i rekordy popularności biją gwiazdy show-biznesu w postaci youtuberów, gwiazd ubogich intelektualnie programów telewizyjnych i innych podobnych wynalazków. Ludzie potrafią wydawać duże pieniądze i zarywać noce, żeby oglądać bijące się w klatce współczesne autorytety. Większym zainteresowaniem wśród czytelników sportowych portali cieszą się artykuły o nowej diecie żony jednej z gwiazd piłki nożnej niż informacje o prawdziwych sukcesach sportowców, uprawiających mniej popularne dyscypliny. Być może to walka z wiatrakami, ale uważam, że musimy podjąć wszelkie możliwe próby, żeby odwrócić ten niepokojący trend. Jednym ze sposobów jest na pewno zadbanie o to, żeby prawdziwe autorytety i prawdziwi sportowcy stali się bardziej zauważalni, zarówno w mediach jak i w życiu.
Na zapaśniczej macie
- Sukces to prosta droga do pozyskania sponsorów, mecenasów, ale jak wywalczyć sukces bez zaplecza finansowego? Jaką rolę - w pana ocenie - odgrywa tu promocja „rokujących sportowców”?
Maciej IGNATOWSKI
- To prawda, mając na koncie sukces, dużo łatwiej jest pozyskać partnerów – w końcu kiedy stoimy w blasku fleszy, wszyscy chcą stać obok nas. Jednak w przypadku dyscyplin niszowych nawet duży sukces sportowy nie daje żadnej gwarancji sukcesu finansowego. Dlatego właśnie tak istotna jest popularyzacja i marketing nie tylko samych sportowców, ale także dyscyplin, które uprawiają. Uważam, że tutaj jest klucz do sukcesu, a zarazem odpowiedź na powyższe pytanie. Jest wiele niezwykle pasjonujących dyscyplin olimpijskich, o których większość ludzi wie co najwyżej, że istnieją. Niestety większość związków sportowych zupełnie bagatelizuje kwestie marketingu sportowego danej dyscypliny, przez co mimo tak potężnej platformy informacyjnej jak internet czy media społecznościowe często problematyczne staje się znalezienie wyników na żywo, nie wspominając o porządnej transmisji z danego wydarzenia sportowego. Pamiętam, gdy 2 lata temu po raz pierwszy mocno interesowałem się wynikami Mistrzostw Polski we wspinaczce na czas, jednakże w otchłani internetu na próżno było szukać jakichkolwiek informacji o tym wydarzeniu. Jeżeli nie podejmiemy działań, żeby te dyscypliny popularyzować tak, jak na to zasługują, to na zawsze pozostaną one niszowe i będą skupiać jedynie garstkę najzagorzalszych kibiców.
Oczywiście, promocja młodych, perspektywicznych i utalentowanych sportowców jest także niezwykle ważna, jednakże w przypadku młodzieży trzeba być jednocześnie niezwykle ostrożnym, żeby za mocno nie „nadmuchiwać balonika” oczekiwań. Żyjemy w dziwnych czasach, w których młodzież jest narażona na tysiące bodźców, które często nie idą w parze z budowaniem kariery sportowca. Dajmy tym młodym ludziom w spokoju rozwijać talent, natomiast w pierwszej kolejności zadbajmy o rozwój i popularyzację niszowych dyscyplin, z wykorzystaniem topowych sportowców, które je uprawiają. Taka jest moja sugestia.
Na zapaśniczej macie
- Mam takie wrażenie, że w ramach działalności Fundacji KSG OLYMPIC DREAMS - oprócz roli mecenasa, wsparcia finansowego, merytorycznego, trenerskiego, menedżerskiego, psychologicznego oraz prawnego - bierzecie na siebie poniekąd rolę promotora. Jak wyglądają Wasze działania w tej kwestii?
Maciej IGNATOWSKI
- To prawda, realizując powyższe przemyślenia, staramy się podejmować działania, mające na celu promocję zarówno naszego sportowca jak i dyscypliny, którą uprawia. Współpracujemy m.in. z agencją PR, której zadaniem jest budowanie wizerunku naszych sportowców, pomoc w rozwijaniu ich mediów społecznościowych czy kontakt z mediami. Nie jest to łatwe, gdyż jak wspominałem, z jakiegoś dziwnego powodu dożyliśmy czasów, kiedy największe zainteresowanie budzą skandale i afery, a idolami młodzieży są ubodzy intelektualnie youtuberzy. Wierzymy jednak, że ten trend da się jeszcze odwrócić.
Na zapaśniczej macie
- Są dyscypliny, do których „lgną” sponsorzy i są też te niszowe, które mają grono swoich fanatyków, pasjonatów, ale cieżko przebić się im do szerszego grona kibiców, a tym samym pozyskać źródła finansowania. Zapytam pod kątem zapasów, dyscypliny, której bardzo kibicuję. Czy w pana ocenie jest jakiś potencjał w promocji zapasów? Co należałoby zrobić, aby zwiększyć zainteresowanie dyscypliną, która np.: w USA, ze względu na prorozwojowe i prozdrowotne czynniki, a także wiele innych aspektów uprawiana jest praktycznie w każdej szkole od podstawowej po uczelnie wyższe?
Maciej IGNATOWSKI
- Potencjał jest w każdej dyscyplinie olimpijskiej, bo każda z nich jest wyjątkowa, fascynująca i ma swoją historię. Świetnie, że wspomniał Pan o szkołach w USA, gdyż to właśnie od szkół i młodzieży bym zaczął cały proces. Czy właśnie nie po to został utworzony w szkole taki przedmiot jak WF? Żeby „zapoznać” dzieci i młodzież z różnymi dyscyplinami sportowymi, wyjaśnić, o co w nich chodzi, jakie są zasady i zaszczepić bakcyla, który może się przerodzić w karierę sportową? Moim zdaniem to właśnie tak powinno wyglądać – dziecko na szkolnym WF-ie z pomocą nauczyciela poznaje różne dyscypliny, dzięki czemu powinno być w stanie znaleźć dla siebie taką, która go fascynuje. Jednakże wszyscy wiemy, jak wyglądają obecnie zajęcia sportowe w szkołach – nauczyciele są niekompetentni, nie mają niezbędnej wiedzy, często pozbawieni są nawet pasji do sportu, w związku z czym - jakim cudem mają tę pasję zaszczepić u dzieciaków? Parę lat temu byłem świadkiem lekcji WF-u w szkole podstawowej, w której pani nauczycielka podzieliła klasę na dwie drużyny, rozwiesiła siatkę i kazała dzieciom grać w siatkówkę, nie przekazując im wcześniej żadnych wskazówek, żadnych instrukcji, po prostu „macie i grajcie”. Oczywiście nic z tego nie wyszło, piłka kilka razy ledwo przeleciała na drugą stronę, w wyniku czego wściekła pani nauczycielka zakończyła lekcję przed dzwonkiem, wyżywając się wcześniej na dzieciach, że te nic nie potrafią i że w takim razie nie będą grać w ogóle. Absurd i patologia, tacy nauczyciele powinni dostawać z automatu zakaz wykonywania zawodu. Niestety, ale dziś brakuje nauczycieli i trenerów z pasją, którzy będą potrafili nauczyć, a jednocześnie porwać za sobą tłum dzieciaków i nakierować na właściwe tory.
Na zapaśniczej macie
- Czy trudno jest - wśród sponsorów, mecenasów, fundatorów, darczyńców Waszej fundacji - znaleźć podmioty zainteresowane wspieraniem niszowych dyscyplin? Jak zachęcacie ich do wsparcia choćby takich sportów jak zapasy?
Maciej IGNATOWSKI
- Nie jest to łatwe, ba, nawet niezwykle trudne… jednak na szczęście są ludzie, którzy dostrzegają potencjał drzemiący w niszowych dyscyplinach. Ostatnio odbyłem bardzo ciekawą rozmowę na ten temat z jednym z potencjalnych partnerów, z którymi prowadzimy negocjacje. Paradoksalnie sportowiec uprawiający dyscyplinę niszową może stanowić większą wartość marketingową np. dla sponsora niż znany piłkarz. Okazuje się, że kilka tysięcy oddanych, prawdziwych kibiców ma często dużo większą realną wartość niż nawet kilkaset tysięcy, którzy pojawiają się i znikają, w zależności od tego czy w danym momencie gwiazda jest trochę bardziej, lub trochę mniej na „topie”. Żeby najlepiej zobrazować temat, podam przykład marki RedBull, znanej na całym świecie. Proszę zobaczyć jakich sportowców i jakie dyscypliny wspiera tak olbrzymi gracz, jakim jest Redbull.
Na zapaśniczej macie
- Jako fundacja KSG OLYMPIC DREAMS objęliście mecenatem dwie nasze reprezentantki Agatę WALERZAK i Angelinę ŁYSAK. Jak wspieracie ich „olimpijskie marzenia”?
Maciej IGNATOWSKI
- Zgadza się, zarówno Agata jak i Anhelina są w gronie naszych podopiecznych, z czego jesteśmy niezwykle dumni. Wsparcie każdego sportowca wygląda u nas dokładnie tak samo – przede wszystkim zapewniamy im wsparcie finansowe, dzięki któremu wierzymy, że mogą rozwijać swoje talenty i spełniać marzenia. Nasi sportowcy muszą czuć komfort, muszą wiedzieć, że to, co robią, ma olbrzymią wartość i mieć środki, które zapewnią im spokojny byt i możliwość skupienia się tylko na tym co najważniejsze, czyli na ciężkiej pracy, treningu i rozwoju. Oprócz wsparcia finansowego podejmujemy także szereg działań promocyjnych, o których wspominałem wyżej. Dodatkowo mamy też na pokładzie prawników, doradców podatkowych, psychologa, dietetyka, fizjoterapeutów i jeszcze kilku ekspertów w swoich dziedzinach. Każdy z naszych sportowców wie, że może na nas liczyć i w razie jakichkolwiek potrzeb staramy się zawsze wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom. Staramy się po prostu zapewnić im komfortowe warunki do walki o medale igrzysk olimpijskich.
Na zapaśniczej macie
- Jakie warunki powinien spełnić zawodnik, zawodniczka, aby zostać objętym Waszym mecenatem?
Maciej IGNATOWSKI
- Najważniejszy jest ten oczywisty warunek – talent i duży potencjał sportowy. W drugiej kolejności musimy wiedzieć, że dany sportowiec jest w pełni zaangażowany w to co robi i ma jasno sprecyzowane cele. Przed podpisaniem jakiejkolwiek umowy robimy dokładny research, następnie ja osobiście spotykam się z wybranym kandydatem i najczęściej zadaje mu proste pytanie – czy widzi siebie z medalem igrzysk olimpijskich i jeśli tak, to co jest w stanie zrobić, żeby do tego doprowadzić. Odpowiedzi bywają różne, jednak najczęściej słyszę, że “wszystko”. Wtedy już wiem, że to właściwa osoba. Niestety nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim, ale robimy co w naszej mocy, żeby zrobić dla sportu coś naprawdę dobrego, a docelowo wspólnie cieszyć się z sukcesów naszych podopiecznych.
Na zapaśniczej macie
- Czy Wasze wsparcie jest - nazwijmy to - wsparciem „w drodze na szczyt” niezależnie, czy się go osiągnie czy nie, czy też wyznaczacie sobie jakieś „cele ostateczne” np: wspieramy do czasu osiągnięcia sukcesu na turniejach globu?
Maciej IGNATOWSKI
- Jeżeli powiedzieliśmy A, to zawsze mówimy także B. Staramy się dokładnie selekcjonować sportowców, z którymi współpracujemy i dokonywać przemyślanych wyborów. Koniec końców to jest sport, w którym wszystkiego nigdy nie da się przewidzieć. Jasnym celem postawionym przed wszystkimi podopiecznymi była walka o udział w Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. Część z nich przepustkę do Paryża już wywalczyła, część jeszcze walczy i wszystkich wspieramy cały czas dokładnie w ten sam sposób. Weryfikacja dopiero przed nami.
Na zapaśniczej macie
- Mam takie wrażenie, że w dzisiejszych czasach kreacji medialnej marketingowiec sportu, tak jak fizjoterapeuta, dietetyk, trener staje się częścią zespołu sportowca. Życzę państwu, aby współpraca z oboma naszymi reprezentantkami w zakresie wsparcia marketingowego i mecenatu przyniosła obopólne korzyści. Te życzenia składam też sobie oraz wszystkim kibicom zapasów. Niech spełni się nam wszystkim OLYMPIC DREAM. Dziękuję za poświęcony czas i rozmowę.
Maciej IGNATOWSKI
- Bardzo dziękuję, zarówno w imieniu Kaman Sport Group jak i w imieniu wszystkich naszych sportowców. Mamy nadzieję, że z pomocą naszych sportowców dostarczymy wszystkim kibicom powody do radości podczas tegorocznych Igrzysk Olimpijskich. Każda wywalczona przepustka na Igrzyska to już dla nas olbrzymi powód do dumy, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia… Trzymajcie kciuki!
Rozmawiał: Piotr Werbowy
KAMAN SPORT GROUP to organizacja zajmująca się kompleksowym wspieraniem perspektywicznych, wybitnie uzdolnionych młodych sportowców w ich drodze do sukcesu. W ramach programu „Nadzieje Olimpijskie” stworzona przez organizację fundacja KSG “Olympic Dreams” zapewnia przyszłym mistrzom olimpijskim optymalny rozwój w postaci wsparcia finansowego, merytorycznego, trenerskiego, menedżerskiego, psychologicznego oraz prawnego.