24 10 2021

Reprezentowanie naszych barw z orzełkiem na piersi to coś wspaniałego

wywiad-arek-kulynycz.jpg

Arkadiusz Kułynycz zawodnik RCSZ OLIMPIJCZYK Radom, który swoją karierę zapaśniczą rozpoczynał w klubie ZKS Miastko na Mistrzostwach Świata w Oslo 2021 wywalczył brązowy medal. Świeżo po sukcesie udało nam się zamienić z nim kilka słów.

Na zapaśniczej macie
- Na samym początku rozmowy chciałbym złożyć gratulacje nie tylko od siebie, ale i od wszystkich kibiców, którzy wstawili je pod postem o Pana sukcesie, a proszę mi uwierzyć, że tych ciepłych słów było mnóstwo. Dał Pan wiele radości wszystkim, którzy trzymali kciuki. No właśnie i tu nasuwa mi si pierwsze pytanie. Czy przed takimi zawodami przewija się choć na chwilę w podświadomości taka myśl, że gdzieś tam ktoś trzyma mocno kciuki za Pana? Jak to wpływa w Pana przypadku na mobilizację, motywację? Bardziej stresuje, jest obojętne czy nakręca?

Arkadiusz Kułynycz
- Bardzo dziękuję. Szczerze to nie wiem co powiedzieć... Jestem po prostu mega szczęśliwy, że tak wiele osób wierzyło i mi kibicowało. Cieszę się, że mogłem dostarczyć kibicom tyle radości i pozytywnych wrażeń. Jest to piękna historia, która mam nadzieję jeszcze bardziej mnie uskrzydli. Jestem świadomym zawodnikiem i wiem, że jest duża grupa osób, która mnie wspiera. Jest to motywujące i strasznie mnie nakręca.

Na zapaśniczej macie
- Stres, presja zewnętrzna, ranga zawodów różnie wpływają na zawodników. Jak czuł się Pan i jakie myśli kołatały w głowie przed pierwszym pojedynkiem na turnieju rangi światowej?

Arkadiusz Kułynycz
- Kiedyś będąc małym chłopcem marzyłem żeby reprezentować swoje miasto i to było już dla mnie coś wielkiego. Start w mistrzostwach świata jest dla mnie wielkim wyróżnieniem, a reprezentowanie naszych pięknych biało-czerwonych barw z orzełkiem na piersi to coś wspaniałego, wielka duma i zaszczyt. Jadąc na turniej tej rangi staram się być skupiony na celu jaki sobie postawiłem.

Na zapaśniczej macie
- Jaki ma Pan sposób na rozładowanie stresu i koncentrację przed pierwsza walką?

Arkadiusz Kułynycz
- W moim przypadku rozładowaniem stresu jest dobra rozgrzewka. Później już tylko koncentracja, wizualizowanie w głowie przebiegu walki i spokój.

Na zapaśniczej macie
- To przejdźmy teraz do turnieju. Pierwszy pojedynek z Japończykiem wyglądała w mojej ocenie bardzo pewnie. Spokojnie, do przodu, po swoje….

Arkadiusz Kułynycz
- Z boku mogło się wydawać, że to była pewna spokojna walka, ale tak naprawdę była to ciężką i trudna batalia, na którą musiałem być bardzo mocno skoncentrowany.

Na zapaśniczej macie
- Pojedynek o ćwierćfinał z Białorusinem…. ehh… :) westchnąłem, bo mam wrażenie, że przegrana trochę na własne życzenie. Na szesnaście sekund przed końcem przy prowadzeniu 5:4 presją na przeciwnika próbuje Pan jeszcze zaakcentować zwycięstwo i wtedy nadziewa się Pan na kontrę i rzut za 2 punkty, który daje Białorusinowi zwycięstwo. Co się podziało w tej końcówce?

Arkadiusz Kułynycz
- Tak, bardzo żałuje tej walki... Przegrywając 3:1 postawiłem wszystko na jedną kartę. Zacząłem wywierać presję i czekałem na odpowiedni moment żeby wykonać chwyt. I bum! "Koronka" w żargonie zapaśniczym rzutu przez biodro, za które dostałem 4 punkty. Poczułem się bardzo pewnie i chciałem jeszcze bardziej zmusić zawodnika z Białorusi do defensywy. Cały czas prowadziłem i kontrolowałem walkę, ale niestety pod koniec, tak jak Pan zauważył chciałem zaakcentować swoje zwycięstwo poprzez wypchnięcie rywala za matę i nadziałem się na kontrę... Straciłem dwa punkty co dało mojemu przeciwnikowi zwycięstwo.

Na zapaśniczej macie
- Na szczęście Białorusin był tego dnia w dobrej formie i dotarł do finału otwierając Panu drogę do walki o medal przez repasaż. Tu na drodze spotyka Pan dwukrotnego Mistrza Świata, Turka Metehana BASARA. Przy tej okazji mam pytanie. Jak i czy działa na Pana świadomość o trofeach wywalczonych przez przeciwnika? Czy ta świadomość jakoś z czasem ewoluowała, np: gdy był Pan młodym zawodnikiem, te obawy były większe, a gdy stał się Pan uczestnikiem rywalizacji na światowym poziomie stała się ona bez znaczenia?

Arkadiusz Kułynycz
- Trener zawsze mi powtarzał, że jak mam przegrać to tylko z najlepszym. Na szczęście zawodnik z Białorusi był w tym dniu w świetnej formie i doszedł do finału, co dało mi szansę na walkę w repasażach, a następnie o brązowy medal. Tytuły nie walczą i tak było w tym przypadku. Będąc młodszym zawodnikiem zwracałem na to uwagę, że na przykład będę walczył z Mistrzem Świata, czy Europy. Teraz już na to nie patrzę, koncentruję się na sobie i na tym jak jestem przygotowany. Wiem, że jestem zawodnikiem klasy światowej i myślenie o tytułach przeciwnika w niczym nie pomaga, a wręcz przeszkadza.

Na zapaśniczej macie
- Taktyka przyjęta na pojedynek repasażowy świetnie się sprawdziła. Presja na przeciwnika zrobiła swoje i mam wrażenie, że na tyle zmęczył Pan Metehana BASARA, że nie bardzo był w stanie zainicjować jakąkolwiek akcję, nawet to, że zamiast pozycji parterowej wybrał stójkę pokazało w mojej ocenie, iż nie bardzo ma pomysł na walkę. Jak Pan opisze ten pojedynek i postawę przeciwnika?

Arkadiusz Kułynycz
- Na każdą walkę razem z trenerami układamy taktykę, ale w walce czasem jest różnie. Na tą walkę taktyka była trochę inna, miałem pójść pierwszy do parteru, wybronić go, a następnie zacząć atakować. Stało się inaczej i to ja jako pierwszy otrzymałem pozycję uprzywilejowaną. Niestety nie udało mi się jej wykorzystać. W drugiej rundzie sędziowie uznali, że to ja unikam walki i jestem pasywny. Turek mógł atakować w parterze, ale wybrał stójkę, co było dla mnie dużym zaskoczeniem i wielką szansą, ponieważ miałem więcej czasu na odrabianie strat. Pomyślałem sobie wtedy albo teraz albo nigdy... Od momentu wznowienia walki zacząłem atakować nie robiąc ani jednego kroku w tył. Wiedziałem, że jeżeli oddam choć na moment inicjatywę mogę już tej walki nie wygrać. Ciągła ofensywa i próba wykonania akcji odcisnęła piętno na sędziach i skierowali Turka do parteru. I nagle w głowie pojawia się ogrom myśli czym zaskoczyć mojego przeciwnika. Trzeba podjąć szybką decyzję. Pada na atak ręka głowa, zdobywam dwa punkty, a dodatkowo kolejne dwa za faul. Na tablicy wynik 5:1. Trener z Turcji nie zgadza się z oceną sędziowska i bierze protest, który przegrywają, a ja otrzymuje dodatkowy punkt. Wynik 6:1 i ponownie atakuje w parterze, ale już nie z myślą o zrobieniu kolejnych punktów, a o tym żeby "ukraść" jak najwięcej czasu. Do końca walki już nic się nie zmieniło i czekała mnie już tylko najważniejsza walka, walka o brąz mistrzostw Świata.

Na zapaśniczej macie
- Walka o brąz i po raz kolejny taktyka daje zwycięstwo. Praca w stójce, na rękach bez rwania tempa, jakby czekał Pan na swój moment i był pewny, że on w tej walce nadejdzie. I nadszedł….

Arkadiusz Kułynycz
- Na tych mistrzostwach taktyka odegrała bardzo dużą rolę, a najbardziej w walce o brązowy medal. Początek czujnie, spokojnie bez zbędnych ruchów i czekanie co zrobi przeciwnik. W takich pojedynkach doświadczenie odgrywa dużą rolę. Zawodnik z Węgier był ode mnie młodszy i choć zdobywał medale w najważniejszych młodzieżowych imprezach to nie miał okazji walczyć o medal mistrzostw Świata w grupie seniorów. Ja posmakowałem już brązowego medalu Igrzysk Europejskich z Mińska i w głowie miałem tylko jeden cel - brąz Mistrzostw Świata. Plan bardzo podobny do poprzednich walk. Dać się lekko zepchnąć do defensywy, pójść do parteru i go wybronić. Niestety Węgier mnie zaskoczył, wyniósł i rzucił za matę otrzymując jeden punkt. Schodząc do narożnika przy stanie 0:2 trenerzy powiedzieli do mnie "Arek teraz musisz już dać z siebie wszystko, to ostatnie trzy minuty. Do dzieła, dasz radę"! … I tak też zrobiłem. Od początku drugiej rundy zacząłem atakować, co zauważyli sędziowie i po 45 sekundach uznali że Węgier jest pasywny. Wybieram atak w parterze i robię tzw narzutkę z uchwytu ręka głowa,  dostaję za nią dwa punkty. Przy stanie 3:2 walka przeniosła się do stójki. Tam już wiedziałem, że nie mogę popełnić błędu i dosłownie muszę dowieźć to zwycięstwo. Węgier desperacko próbował atakować, a ja czekałem tylko na jego błąd. Nie od dzisiaj wiadomo, że dobrze czuje się w walce w klamrze, ale mój przeciwnik tego nie wiedział. Podpuściłem go i przy próbie wykonania przez niego rzutu, zszedłem z linii i przytrzymałem na plecach, a w takiej sytuacji i w walce o medal nie można tego zmarnować.

Na zapaśniczej macie
- Gdyby spojrzeć na cały występ, to rzuca się w oczy duża ilość protestów i poza jednym z Białorusinem, wszystkie Pan wygrał. Szczególnie ważny był ten w pojedynku repasażowym przeciwko Turkowi BASAROWI. Tam dzięki protestowi wynik z remisowego zmieniono w dużą przewagę dla Pana. Jednych takie decyzje sędziowskie rozbijają, innych mobilizują do większej presji i wyciągają pokłady ostatków sił. Jaki wpływ na przebieg pojedynków mają takie decyzje w Pana przypadku?

Arkadiusz Kułynycz
- To prawda, oprócz pierwszej walki w każdej zgłaszaliśmy protest i tylko jeden przegraliśmy. Tutaj muszę zwrócić uwagę na zaufanie na linii trener/zawodnik. Musi być to coś, ta chemia, która pozwala na wspólne działanie. Mimo tego, że skupiamy się głównie na treningach i układaniu taktyki pod każdą walkę, to trzeba również znać obowiązujące przepisy. Jeżeli nie zgadzamy się z werdyktem sędziów to mamy prawo do złożenia protestu i my z tego korzystaliśmy, a jak się później okazywało, słusznie. Tak jak Pan powiedział w walce z Turkiem miał on bardzo duże znaczenie, ponieważ z wyniku 1:1 zrobiło się 5:1, a taka przewaga na imprezie mistrzowskiej jest prawie nie do odrobienia. Dla mnie każde, nawet małe zwycięstwo w postaci wygranego protestu jest sukcesem i dodaje wiatru w żagle.

Na zapaśniczej macie
- Jeśli Idze o punkty techniczne, to woli Pan „gonić króliczka” i odrabiać dystans po straconych punktach, czy zdobyć pierwszy punkt i powiększać przewagę?

Arkadiusz Kułynycz
- Mistrzostwa Świata pokazały że w każdej walce musiałem odrabiać straty i gonić przysłowiowego "króliczka", ale uważam, że jestem zawodnikiem, który woli zdobywać punkty, a później powiększać przewagę.

Na zapaśniczej macie
- Jest takie powiedzenie, że „apetyt rośnie w miarę jedzenia”. Myśli Pan już o kolejnym turnieju, kwietniowych Mistrzostwach Europy, czy trochę za wcześnie?

Arkadiusz Kułynycz
- Z tym apetytem jest różnie... Nie raz się bardzo chce, a nie można. Teraz przede wszystkim chciałbym odpocząć i spędzić czas z rodziną, bo ostatnio nie było go za wiele. Prawdopodobnie pierwszym międzynarodowym startem rangi mistrzowskiej będą Mistrzostwa Europy, ale na tą chwilę o nich nie myślę, jest jeszcze za wcześnie. Chcę się jeszcze trochę nacieszyć brązowym medalem z mistrzostw świata, później "schować go do szafki”, a następnie obierać nowe cele i je realizować.

Na zapaśniczej macie
- Do końca roku będzie trochę spokojniej jeśli idzie o turnieje. Jakie Plany ma Arkadiusz Kułynycz na ten okres?

Arkadiusz Kułynycz
- Tak, sezon się już dla mnie zakończył i nie będę startował już w żadnych turniejach. Wykorzystam ten czas na powrót do pełni zdrowia i odbudowy po ciężkim dla mnie sezonie.

Na zapaśniczej macie
- Trzymam kciuki za to, by plany się w pełni zrealizowały.

Arkadiusz Kułynycz
- Pięknie dziękuję i pozdrawiam wszystkich kibiców.

Rozmawiał: Piotr Werbowy
Foto: Tony Rotundo / UWW

Chcesz byćna bieżąco?

dodaj

* Osobie, która przekazała dane Administratorowi Danych, przysługuje prawo do nakazania “zapomnienia danych”. W każdej chwili może ona zdecydować o wypisaniu się z newslettera poprzez kliknięcie w link przesylany wraz z newsletterem i usunięciu swojego adresu e-mail z bazy danych