Marek GARMULEWICZ jest w środowisku polskich zapaśników w stylu wolnym postacią wyjątkową. Po dekadach srebrno-brązowych jako pierwszy Polak sięgnął po kruszec najwyższej próby – trzykrotnie został Mistrzem Europy. Zapraszamy na cykl rozmów z popularnym Garmulem.
- Pytanie sztandarowe – co słychać?
- Na razie jeszcze chyba lekkie szmery w płucach – śmieje się pan Marek. – Niestety, wraz z żoną złapaliśmy covidową francę. Przygniotła nas dość mocno, przez dwanaście dni zmagałem się z bólem głowy, nie mogłem siedzieć, leżeć, spać, męczyły mnie zmory. Były momenty gdy wydawało się, że ktoś obcy chodzi po chałupie. Na szczęście najgorsze już za nami.
- Może jakieś przesłanie z tej okazji…
- Niedawno widziałem reportaż o akcji antyszczepionkowców bodajże z Koszalina. Miałem ochotę jakoś im wytłumaczyć, że ich postawa jest niewłaściwa i egoistyczna. Jednak wiem, że moje słowa i tak by się odbiły niczym groch od ściany. Niestety – mówię to z prawdziwym smutkiem – zbyt dużo u nas ludzi działających w imię źle pojętej wiedzy. Ludzi egocentrycznych, postępujących egoistycznie.
- W takim razie odrzucamy smutki. Są powody do radości. Po pierwsze – ze zdrowiem pana i małżonki już lepiej. Po wtóre – niedawno w Warszawie zakończyły się Mistrzostwa Europy w zapasach i… było co najmniej nieźle!!
- Na początek słowa wyrażające dobry nastrój i spore zadowolenie. W Warszawie nasi wywalczyli dziewięć medali indywidualnych i jeden brązowy drużynowo. Nasz dziewczyny zostały trzecią siłą czempionatu i ten wynik należy uznać nie tylko za dobry, ale ponadto optymistyczny perspektywicznie w kontekście kolejnych wydarzeń. Panowie również wzbogacili polski skarbczyk. Słowem – było kogo i co pochwalić. Ale…
- Ale…
- Problem w tym, że niewielu było świadków tego wydarzenia. Nie mam zamiaru wnikać w szczegóły, jednak widziałem zawody przeprowadzone perfekcyjnie, w przepięknie przygotowanym i przyozdobionym Torwarze. Sala była, co prawda pusta, bo z powodu covidu być musiała, jednak żal wielki, że zawody nie były transmitowane. Jakiś zwariowany zrobił się ten świat, zdominowany tak bezwzględnie przez pieniądz. Gdzieś w tym wszystkim ginie człowiek, jego wysiłek, włożony w walkę trud. Ja bym to nawet rozumiał, gdyby zawody odbywały się gdzieś na końcu świata. A one były w Warszawie. Słabe to…
- Mistrzostwa przeszły do historii, wróćmy na moment do codzienności. Jako prezes i szkoleniowiec w ZKS SLAVII Ruda Śląska, pewnie Pan nie narzeka – wraz z małżonką – na brak pracy?
- Podopieczna żony, Natalia STRZAŁKA (waga 68 kg) udała się właśnie do Sofii, gdzie będzie rywalizowała o paszport olimpijski do Tokio. Aby cel osiągnąć, musi dać z siebie absolutnie wszystko, a nawet odrobinę więcej. W Bułgarii wystąpi około trzydzieści zawodniczek, łatwo nie będzie. Natalia w przeszłości zdobywała medale w zawodach młodzieżowych i kadetek ale w Sofii trafi na inną bajkę. Oby zakończoną pożądanym morałem. Na razie trzymamy kciuki!!! Igrzyska to zawody jedyne w swoim rodzaju. Wiem bo uczestniczyłem w nich czterokrotnie…
O tym i innych sprawach porozmawiamy z Markiem GARMULEWICZEM już niebawem…
Rozmawiał Grzegorz PAZDYK
Foto: Archiwum prywatne Marka GARMULEWICZA