Moim i państwa gościem jest dziś sędzia zapaśniczy III klasy międzynarodowej Łukasz Łebkowski.
Na zapaśniczej macie
- Zacznę mocno :) „sędzia kalosz”! Jak radzi Pan sobie z takimi, a czasem mniej wybrednymi epitetami pod swoim adresem?
Łukasz ŁEBKOWSKI
- (śmiech) Sędziowanie to trudna, a zarazem bardzo odpowiedzialna funkcja. Z reguły staram się nie reagować emocjonalnie. Rozumiem podejście i nastawienie trenerów czy zawodników podczas walki, ale wszystko ma swoje granice. Na pewno takie sytuacje nie wpływają na moje postrzeganie danego pojedynku lub późniejszych walk, w których bierze udział ta sama osoba.
Co jakiś czas spotykam się z sytuacją, że któryś z trenerów ma zastrzeżenia co do moich decyzji jakie podjąłem podczas walki, ale później często zdarza się, że w wolnej chwili taka osoba podejdzie do mnie i porozmawia już bez zbędnych emocji. W 80-90% takich rozmów przyznają mi rację, jak już na spokojnie zobaczą sobie powtórkę na Sportzonie.
Podczas OOM w Suwałkach miałem sytuację, kiedy jeden z trenerów podszedł do mnie i zapytał, czy to u nas rodzinne, że podobnie jak tata Karol mam wyłączony układ nerwowy (śmiech).
Kończąc odpowiedz na to pytanie myślę, że 10 lat temu byłem za młody i jeszcze nie tak odporny na takie sytuacje. W tym momencie czuję się bardziej pewny siebie i umiem oddzielić pewne sytuacje, które mogłyby wpłynąć na moje postrzeganie walki. Dlatego uważam, że nie mam z tym problemu, że ktoś „rzuci” coś od siebie.
Na zapaśniczej macie
- Jeśli idzie o uspokojenie zawodników czy trenerów, to sędzia ma do tego jakieś - nazwijmy to - narzędzia. Jak radzi Pan sobie z rodzicami młodych zawodniczek, czy zawodników, którzy akcentują mocno swoje niezadowolenie z decyzji? Zdarzają się tacy?
Łukasz ŁEBKOWSKI
- Może zacznę w ten sposób. Podczas walki interesuje mnie tylko zawodnik czerwony i niebieski. Na drugim planie jest trener z narożnika. Rodzice jeżeli już są na zawodach, to stoją zazwyczaj dalej, w miejscu oddalonym od maty. Tamta strefa nie jest w sferze „moich zainteresowań”.
Przepisy walki są proste to znaczy, zawodnicy są po to, żeby walczyć, a nie wdawać się w dyskusje bądź komentarze. Trener jest po to, by pomóc swojemu zawodnikowi poprzez podpowiedzi skierowane tylko i wyłącznie do zawodnika. Jedyną tak naprawdę formą dialogu między treneram, a sędzią lub sędziami jest challenge, który używa się w sytuacji, gdy trener ma zastrzeżenia co do oceny. Każda inna sytuacja taka jak wstawanie i wchodzenie na matę przez trenera lub wspomniane w poprzednim pytaniu epitety uruchamiają „narzędzia” w postaci kartek: żółtej bądź czerwonej. Wiąże się to z karą finansową dla klubu lub też usunięciem trenera z całych zawodów oraz hali, na której zawody są rozgrywane.
Na zapaśniczej macie
- Mówi się, że sędzia jest tylko człowiekiem i ma prawo do pomyłek. Jak Pan stara się unikać pomyłek, choćby w sytuacjach niejednoznacznych?
Łukasz ŁEBKOWSKI
- Tak to prawda sędzia jest tylko człowiekiem, dlatego też zdarzają się pomyłki, w końcu nikt nie jest nieomylny. W sytuacjach bardzo dynamicznych ważną rzeczą jest zwrócenie uwagi na sam początek akcji. Można chwilę poczekać, nie trzeba pokazywać punktów w ułamek sekundy. Ważne jest, aby pokazać je wszystkie zgodnie z kolejnością wykonywanych akcji i oczywiście przez odpowiedniego zawodnika.
Na zapaśniczej macie
- Zdarzyła się sytuacja, gdy już po zawodach przeanalizował Pan jakąś kontrowersyjną decyzję i stwierdził, że mógł się pomylić?
Łukasz ŁEBKOWSKI
- Jednym z moich „rytuałów„ jest to, że po każdych zawodach staram się obejrzeć wszystkie lub większość walk, które sędziowałem. Przeanalizować jeszcze raz sytuacje, w miarę możliwości skonsultować je z tatą. W końcu mam jednego z najlepszych nauczycieli na świecie. Zasada jest jedna. Decyzji ogłoszonej nie można już zmienić. Najważniejszym aspektem jest to, aby nie zrobić błędu, który mógłby wypaczyć wynik walki. Na szczęście taka sytuacja się nie zdarzyła i oby nigdy nie miała miejsca.
Na zapaśniczej macie
- Zacząłem mocno nie bez powodu. Bardzo często sytuacja sprawia, że sędzia - chcąc czy nie chcąc - choć z założenia jest „rozjemcą sporów”, staje się stroną w sporze. Sam pamiętam naszą rozmowę w ramach grupy „Na zapaśniczej macie”, gdy jedna z ocen sędziowskich naszego reprezentanta, wydawała mi się mocno kontrowersyjna. Miał Pan wtedy rację. Włącza się czasem - nie tylko trenerom, czy zawodnikom, ale i kibicom - „patriotyzm” i „chciejstwo”. Pamiętam też, że w dyskusji wytłumaczył Pan krok po kroku sposób przyznania punktów dla przeciwnika. Trudno jest wyłączyć sędziemu sympatię do zawodniczek czy zawodników i pozostać bezstronnym?
Łukasz ŁEBKOWSKI
- To już zależy od osoby, jej profesjonalizmu i tego czy ma świadomość jaką funkcję pełni. Nie jest to łatwe zadanie. Znam wielu trenerów czy zawodników, z którymi mam bardzo dobre relacje. Cały myk polega na tym, aby móc rozdzielić te dwie rzeczy. To co zawsze wpajał mi Karol to to, że podczas walki jest zawodnik czerwony i niebieski. Tylko to się dla mnie liczy. Gdy sędziuje nie patrzę na kluby czy nazwiska i moje relacje z tymi osobami. Moim zadaniem jest to, żeby walka przebiegła zgodnie z przepisami i żeby to zawodnicy wyłonili miedzy sobą zwycięzce pojedynku.
Na zapaśniczej macie
- Łatwiej jest być sędzią „na własnym podwórku”, czy za granicą?
Łukasz ŁEBKOWSKI
- Nie ma różnicy. Walki sędziuje się jednakowo czy to u nas w kraju czy za granica. Jedyną różnicą jest presja, która wiążę się z rangą danych zawodów. Nawet u nas w kraju presja potrafi być duża kwestią jest jak umiemy sobie z tym poradzić
Na zapaśniczej macie
- To teraz trochę o kompetencjach. Jak się zostaje sędzią klasy międzynarodowej?
Łukasz ŁEBKOWSKI
- Sędziowanie, sędziowanie i jeszcze raz sędziowanie. Cała droga w dużym skrócie wygląda tak, że zaczyna się jako sędzia okręgowy. Następnym krokiem jest udział w egzaminie na sędziego Związkowego II klasy, na który kieruje okręgowy związek zapaśniczy. Następnie przewodniczący kolegium sędziów składa kandydaturę do wiceprezesa ds. sędziowskich PZZ o zwiększenie na Związkowego I klasy. Później, jeżeli wszystko jest ok można zostać wysłanym na egzamin na sędziego międzynarodowego. Ja swój odbyłem w ubiegłym roku podczas Mistrzostw Świata Weterenów w greckiej miejscowości Loutraki. Składał się on z testu oraz zadań otwartych, w których opisuje się w języku angielskim lub francuskim procedury i przepisy podczas walk. Następnie analiza wideo dziesięciu sytuacji ze stylu klasycznego i dziesięciu ze stylu wolnego lub zapasów kobiet, oraz oczywiście praca na macie.
Żeby zostać sędzią międzynarodowym nie chodzi tylko o to żeby mieć 100% poprawnych ocen sytuacji, bo każdy może popełnić błąd. Chodzi o całą postawę, prezentowaną jako sędzia, to znaczy poruszanie się po macie, spokojne, pewnie, widoczna gestykulacja dzięki której osoba oglądająca wie co dzieje się w danej chwili, znajomość procedur i umiejetność zastosowania ich podczas walki. No i jeszcze sporo aspektów, ale myśle, że takie główne wymieniłem.
Ze swojej strony mogę powiedzieć, że dzięki oglądaniu zawodów, na których sędziowałem dopracowuję swoje ruchy, gesty żeby były jak najbardziej czytelne. Analizuję też ustawianie się na macie w danej sytuacji żeby wyciągać wnioski i poprawiać to z każdymi zawodami.
Na zapaśniczej macie
- Co dla Pana było najtrudniejsze na tej ścieżce?
Łukasz ŁEBKOWSKI
- Ciężkie pytanie. Wymagania wobec mojej osoby są bardzo duże więc i presja jest duża z wiadomych przyczyn. Ja ze swojej strony staram się pracować na własne imię i myślę że wszystko idzie w dobrym kierunku.
Na zapaśniczej macie
- Dostrzega Pan jakieś mankamenty w kwestii przepisów, które warto byłoby poprawić, aby zapasy zyskały widowiskowość, były bardziej zrozumiałe dla kibiców mniej znających się na szczegółach punktacji, a jednocześnie, aby pozostawiały jak najmniejsze pole do interpretacji?
Łukasz ŁEBKOWSKI
- Na świecie nie ma rzeczy idealnych, jednak zmiany które miały miejsce w lutym myśle, że idą w dobrym kierunku. UWW stawia na dynamikę walk, jak najmniejsze niepotrzebne przerwy, żeby zawodnicy byli w ciągłym gazie. Myślę, że jest to dobry kierunek.
Na zapaśniczej macie
- W jakim kierunku w Pana ocenie będą w przyszłości szły rozwiązania Komisji Sędziowskiej UWW w tych właśnie kwestiach?
Łukasz ŁEBKOWSKI
- Tak jak wspomniałem wcześniej, dynamika walki, mniej niepotrzebnych przerw.
Na zapaśniczej macie
- Przy okazji ostatnich Mistrzostw Europy wyszła kwestia, o której w jednym z wywiadów wspomniał Prezes PZZ Andrzej Supron. Dotyczy ona transferu zawodników, gotowych pod względem wyszkolenia do innych reprezentacji. Chodzi tu zazwyczaj o zawodników z Kaukazu, Rosji, czy Kuby. Żeby nie okazało się za jakiś czas, że turnieje kontynentalne czy światowe będą rozgrywane jedynie między zawodnikami tych nacji. Czy UWW dostrzega tu problem i czy planuje jakieś rozwiązania w tej kwestii?
Łukasz ŁEBKOWSKI
- A to już nie pytanie do mnie. Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby przyznawanie obywatelstwa w momencie kiedy dany zawodnik ma jakiekolwiek korzenie związane z krajem, który chce reprezentować.
Na zapaśniczej macie
- To już na koniec zapytam Pana. Jakie są „fajne strony” bycia międzynarodowym sędzią zapasów?
Łukasz ŁEBKOWSKI
- Na pewno możliwość wyjazdów zagranicznych. Może nie ma zbyt wiele czasu podczas zawodów żeby pozwiedzać, ale sama możliwość wyjazdu za granicę zderzenie z różnymi kulturami to jest coś, co bardzo otwiera spojrzenie na świat. No i oczywiście nie można zapomnieć o nawiązywaniu nowych znajomości z osobami zza granicy.
Na zapaśniczej macie
- Mam nadzieję, że po naszej rozmowie wielu kibiców, zawodników czy trenerów spojrzy trochę inaczej na tę trudną pracę jaką podjął się Pan i inni sędziowie wykonywać. Bez sędziów żaden sport by nie istniał, a na pewno byłoby ciężej rozwiązywać spory i prowadzić uczciwą punktację.
Dziękuję pięknie za poświęcony czas i życzę kolejnych awansów na szczeblach sędziowskiej kariery. Trzymam kciuki.
Łukasz ŁEBKOWSKI
- Dziękuję również za rozmowę. Było bardzo miło, że mogłem udzielić takiego wywiadu. Pozdrawiam wszystkich i mam nadzieję do usłyszenia.
Rozmawiał: Piotr Werbowy
Foto: Polska Liga Zapaśnicza