10 10 2021

Jest uczucie spełnienia, a przecież o to w tym ciężkim sporcie chodzi.

wywiad-katarzyna-krawczyk.jpg

Kilka tygodni temu zdobyła w cuglach tytuł mistrzyni Polski w wadze 53 kg czyniąc sobie świetny prezent urodzinowy. Wtedy to Katarzyna Krawczyk, reprezentantka Cement Gryf Chełm złożyła bardzo odważną deklarację…

Na zapaśniczej macie
- Pamiętasz co powiedziałaś krzątając się w domu by jak najszykowniej przygotować przyjęcie urodzinowe?

Katarzyna Krawczyk
- Powiedziałam że przede mną impreza roku – mistrzostwa świata w Oslo i na tę imprezę wybiorę się nie w celu krajoznawczym ale po medal!!! Teraz mogę jedynie wyrazić radość z faktu, że nie rzucałam słów na wiatr!

Na zapaśniczej macie
- Skąd czerpałaś ten optymizm?

Katarzyna Krawczyk
- W lipcu złapałam kontuzję i wtedy miałam mieszane uczucia. Ja jednak jestem tak skonstruowana, że optymizm należy do moich znaków firmowych. Na przekór wszystkiemu wmówiłam sobie, że ten medal jest sprawą jak najbardziej możliwą do zrealizowania. Był jeszcze jeden powód, który utwierdzał mnie w przekonaniu, że w Oslo może być dobrze. Mistrzostwa świata to dla mnie ranga, którą już zdarzało mi się przerabiać. Dwukrotnie na takiej imprezie zajmowałam piąte miejsce. A zatem pojawiło się pytanie – Jak nie teraz to kiedy?

Na zapaśniczej macie
- I odpowiedziałaś na to pytanie twierdząco. Brązowy krążek na szyi stał się faktem. Opowiedz po kolei jak do tego radosnego faktu doszło? Na początek los skojarzył cię z Amerykanką. Amy Ann Feranside…

Katarzyna Krawczyk
- Ten pojedynek wspominam jak najlepiej z prostego względu – coś czułam od rana, że to może być mój dzień. Oczyma wyobraźni szukałam mojego ulubionego rzutu przez ramię…

Na zapaśniczej macie
- A kto szuka…

Katarzyna Krawczyk
- ten zazwyczaj znajduje – chciałoby się powiedzieć. Ale odrzucając żarty tak właśnie się przytrafiło. Jednak by się przytrafiło musiałam być w stu procentach skupiona, maksymalnie skoncentrowana. No i wszystko potoczyło się po mojej myśli, nadszedł ten moment i rzut. Potem zrobiło się 10:0 i walka przeszła do milej historii. Byłam bardzo zadowolona, miałam pozytywne uczucie rzetelnie wykonanej roboty. Oby tak dalej pomyślałam…

Na zapaśniczej macie
- Czas na Szwedkę…

Katarzyna Krawczyk
- Młoda zawodniczka, ale już utytułowana i ukształtowana. Emmy Malmgren, aktualna mistrzyni świata juniorek. Bardzo dobrze ją znam z rozlicznych wspólnych zajęć treningowych, stoczonych sparingów. To ten tym zawodniczki, która potrafi uprzykrzyć życie teoretycznie lepszej rywalce. Emmy potrafi sprawiać wrażenie słabszej, jakby pogodzonej z losem, ale niekiedy – i to w samej końcówce – potrafi zaskoczyć i diametralnie odmienić przebieg walki. W tym przypadku jednak wygrywałam zdecydowanie. Ona musiała ryzykować i uczyniła to. Niezbyt fortunnie i skutecznie, a skutek był taki, że walkę udało się zatuszować, druga wygrana przed czasem.

Na zapaśniczej macie
- Czas porozmawiać przez chwilę o zapasach kobiecych w wydaniu japońskim…

Katarzyna Krawczyk
- Wszyscy pragną dowiedzieć się na czym polega ten japoński fenomen, a już zwłaszcza w lżejszych kategoriach. Wszyscy pragną, a na dobrą sprawę pragnienie pozostaje pragnieniem. Totalny mur tajemniczości. Japonki prezentują się na macie tak, jakby się na tej macie rodziły i od razu brały się do trenowania. Akari Fujidżinami też taka była…

Na zapaśniczej macie
- Nie do ugryzienia?

Katarzyna Krawczyk
- Młodziutka, szybka niczym błyskawica, momentami prawie niewidzialna, niemożliwa do uchwycenia. W tej walce role się odwróciły, nie miałam szans na sukces, poległam przez przewagę. Oczywiście, moja rywalka później sięgnęła po złoto. Cztery walki, wszystkie wygrane przed czasem, zbytnio się nie przemęczyła. A reszta świata nadal będzie się zastanawiać na czym polega czar japońskich zapasów kobiecych… I jestem raczej przekonana, że o konstruktywne wnioski nadal będzie ciężko…

Na zapaśniczej macie
- I wreszcie upragniony bój o wszystko. Wóz albo przewóz. A po drugiej stronie maty czaiła się Ekwadorka – Luisa Valverde Manendres.

Katarzyna Krawczyk
- Oj, miałam ja ci z nią rachunki. A i wspomnienia. Spotkałam już się z nią podczas mistrzostw świata w Budapeszcie i proszę mi wierzyć, że były uzasadnione powody do niepokoju. Mówiłam już, że posiadam wrodzony optymizm, jednak tym razem stawka była ogromna. We wspomnianym Budapeszcie zwyciężyłam 9:5, a zatem chyba nietrudno sobie uzmysłowić jaka to była wojna. Na szczęście nerwy ulotniły się w momencie wejścia na pole bitwy i zwyciężyłam wysoko na punkty. No i wtedy dotarło do mnie, że medal jest mój, że warto było czekać tyle lat. Jest uczucie spełnienia, a przecież o to w tym ciężkim sporcie chodzi. Wróciłam do Polski, wsiadłam do samochodu, zadzwonił telefon. I właśnie rozmawiamy…

Na zapaśniczej macie
- Co dalej? Rozpusta, uczta, pofolgowanie kaloryczne, słodkości, przysmaki na talerzu?

Katarzyna Krawczyk
- Jak już powiedziałam, jestem bardzo szczęśliwa. I teraz z pewnością trochę sobie odpocznę i może zafunduję jakieś przyjemności.

Na zapaśniczej macie
- Mistrzostwo Polski, medal z Oslo. Na razie brązowy. Będą kolejne postępy, czas na zmianę koloru medalu na przykład…

Katarzyna Krawczyk
- Jestem optymistką…

Rozmawiał: Grzegorz Pazdyk
Foto: Martin Gabor / UWW

Chcesz byćna bieżąco?

dodaj

* Osobie, która przekazała dane Administratorowi Danych, przysługuje prawo do nakazania “zapomnienia danych”. W każdej chwili może ona zdecydować o wypisaniu się z newslettera poprzez kliknięcie w link przesylany wraz z newsletterem i usunięciu swojego adresu e-mail z bazy danych