Moim i Państwa gościem jest trener zapasów, oficer Służby Ochrony Państwa, wykładowca Akademii Wychowania Fizycznego w Białej Podlaskiej, jeden z pomysłodawców kierunku akademickiego „sporty walki”, niedawno powołany na zgrupowanie Kadry Narodowej U23 w zapasach w stylu wolnym, mgr. Wojciech Hasa.
Na zapaśniczej macie
- Jak sam pan powiedział mi przed rozmową, temat będzie odważny, ale kontrowersyjny w środowisku zapaśniczym. Powiem szczerze, że lubię takie wyzwania, ale najpierw opowiedzmy trochę o panu. Czym są dla Pana zapasy i skąd zainteresowanie zapasami?
Wojciech Hasa
- Moje zainteresowanie zapasami zaczęło się w szkole podstawowej, w Pelpinie - w miejscowości, w której się urodziłem były tylko w tym czasie trzy sekcje sportowe: piłka nożna, boks i zapasy. Jako młody chłopak, który chciał uprawiać jakiś sport miałem mały wybór. Mój wybór padł na zapasy i podjąłem treningi w sekcji zapaśniczej "Wierzyca" Pelplin, którą prowadził Kazimierz Polec i Zbigniew Balicki. Teraz w Pelplinie jest prężna sekcja BloczekTeam, którą prowadzi mój klubowy kolega Adam Blok wraz z żoną Natalią. Nie zdawałem sobie jeszcze sprawy z tego, jak wspaniałą dyscyplinę sportu zacząłem uprawiać i co to mi przyniesie. Lata treningów mijały z większymi i mniejszymi sukcesami do momentu, kiedy dostałem powołanie do CWKS Legia Warszawa. Tam też zakończyłem karierę zawodniczą. Ale to właśnie dzięki zapasom mogłem rozwijać się w innych dyscyplinach sportowych, to była baza wyjściowa do i innych sportów walki czy systemów walk, których to zostałem instruktorem, a później trenerem. Sprawność uzyskana dzięki zapasom pozwoliła mi z powodzeniem wejść w takie dyscypliny jak boks, ju-jitsu, muaythai, krav maga, kapap czy trójbój siłowy. Uważam, że po zapasach można wejść dokładnie w każdą dyscyplinę sportu i uprawiać ja z powodzeniem, gdyż wspaniale rozbudowuje motorykę i ruchowość. To właśnie dzięki zapaśniczej sprawności zostałem instruktorem walki wręcz i technik interwencji w Biurze Ochrony Rządu, gdzie szkoliłem funkcjonariuszy przez prawie 15 lat. Do odnowienia mojego zainteresowania względem zapasów skłoniło mnie ojcostwo i moich trzech synów.Dbając o ich sprawność zacząłem prowadzać ich na matę. Wychodzi na to, że zapasy to nasze rodzinna dyscyplina. Tym właśnie są dla mnie zapasy.
Na zapaśniczej macie
- Co pcha pana, aby zagłębiać się w wiedzę o człowieku, jego fizjologii, biologii, chemii, psychologii i jakie zastosowanie ma ta wiedza dla trenera?
Wojciech Hasa
- Posłużę się cytatem "Wiem, że nic nie wiem" Te słowa greckiego filozofa Sokratesa służą mi za motto. Uświadomienie sobie tego sprawia, że jestem żądny wiedzy. Organizm człowieka jest nieodgadniony. W zasadzie bez przerwy dowiadujemy się czegoś nowego o funkcjonowaniu istoty zwanej człowiekiem. Dwa lata temu podjąłem kolejne studia na AWF Biała Podlaska, aby nie stać w miejscu. Życie to rozwój i ciągłe stawianie kroku w przód, próbowanie nowych rzeczy. Ludzką cechą jest dążyć do stabilizacji, ale to właśnie wyjście poza strefę komfortu nas rozwija. Trzeba szukać wiedzy, podpatrywać innych i weryfikować ją w taki sposób, aby była najlepiej wykorzystana do tego co robimy. Zgłębianie wiedzy w zakresie biochemii, biomechaniki, fizjologii czy psychologii dla trenera ma nieocenioną wartość. Tym bardziej, że świat cały czas idzie do przodu, a my jako trenerzy nie możemy zostać z tyłu.
Na zapaśniczej macie
- Aktualnie jest pan trenerem ZKS Koszalin, prowadzi pan też swojego syna Wiktora, który z powodzeniem startuje w zawodach ogólnopolskich zdobywając medale i stając na podium dwóch stylów zapaśniczych. I tu przechodzimy do tego zapowiadanego, kontrowersyjnego tematu. Startować i trenować w dwóch stylach czy też różnią się one na tyle, że nie powinno się ich mieszać?
Wojciech Hasa
- Odpowiem na przykładzie treningu strzeleckiego w służbach mundurowych. Kiedy osoba prawo ręczna szlifuje technikę strzelania z lewej ręki, poprawia się manualnie prawa i jest to udowodnione naukowo. Podobnie w przypadku zapasów, gdy trenowanie stylu klasycznego, może poprawić technikę zapaśnika stylu wolnego poprzez rozwijanie różnych umiejętności, takich jak lepszą technikę ataku i obrony a także wytrzymałość i siłę w kluczowych ruchach, praca nóg i pozycjonowanie ciała. Z kolei trening stylu wolnego może zwiększyć szybkość i elastyczność zapaśnika stylu klasycznego. Proszę wyobrazić sobie taką sytuację, że zapaśnik stylu klasycznego trenuje okresowo styl wolny. Jego percepcja psychofizyczna jest rozbudowana w walce o obronę i atak nóg, nie pomijając jego umiejętności w stójce klasycznej. Taki zawodnik rozszerza swoją percepcję uważności o dół ciała, co dla niego jest rzeczą nową. I gdy po jakimś czasie zabierzemy mu możliwość ataku i obrony nóg, jego uważność jest jeszcze bardziej skoncentrowana na górze, czyli wzrasta poziom skupienia uwagi w tym obszarze. I odwrotnie, gdy zapaśnik stylu wolnego trenuje okresowo styl klasyczny poprawia swoje techniki walki w stójce, praca na rękach, rzuty oraz oczywiście parter, gdyż wózki w stylu klasycznym są potężnym narzędziem w walce zapaśniczej obu styli. A kto lepiej wykonuje wózki jak nie zapaśnik stylu klasycznego? Taka koncepcja wspólnych treningów obu styli miała już miejsce. Z tego co mówił mi Prezes PZZ Andrzej Supron, tak trenowano za czasów świetności polskich zapasów. Więc dlaczego by do tego nie wrócić? Jak to mawia mój przyjaciel i klubowy kolega trener Dawid Kret "budujemy kompletnych zapaśników startując w dwóch stylach". Zresztą proszę zwrócić uwagę, jakimi wynikami ZKS Koszalin ostatnio może się pochwalić walcząc w dwóch stylach?
Na zapaśniczej macie
- Nie dam panu łatwo się przekonać. Mam mocny argument. W treningu jednego i drugiego stylu wypracowuje się dwie różne postawy, inne partie mięśni są nastawione na pracę w stójce w klasyku, inne w stylu wolnym. Jeśli więc w wyniku treningu mamy świetnie wypracowane te postawy to czy zaburzanie ich nie będzie miało wpływu na gorsze umiejętności zawodnika?
Wojciech Hasa
- Proszę pamiętać, że to są nadal zapasy nie rozmawiamy o dwóch kompletnie innych dyscyplinach sportowych typu kolarstwo a koszykówka. Styl klasyczny jest bratem stylu wolnego. To nadal jest walka z ciałem przeciwnika na chwyty i rzuty. Mawia się, że każdy zapaśnik bez względu na styl musi być silny jak ciężarowiec, szybki jak sprinter i wygimnastykowany, jak gimnastyk. To właśnie daje nam przewagę nad innymi dyscyplinami sportów walki, że musimy być bardziej wszechstronni. A przejście z jednego do drugiego stylu przy takiej wszechstronności zapaśnika to tylko "kosmetyczne" poprawki. Poza tym w dobie obecnych czasów, gdzie MMA zabiera nam dużo młodzieży, mamy brak potencjalnych zawodników, jeśli chodzi o młodzież trenująca zapasy. Ze startu w obu stylach wiążą się takie korzyści jak: większa ilość startów w zawodach, połączenia obozów kadr narodowych co daje nam większą ilość sparingpartnerów. Nie mówię tu o tym, aby zapaśnicy obu styli non stop trenowali razem, ale np. sparingi mogłyby tu dać nam różnorodność sparingpartnerów.
Na zapaśniczej macie
- Mówi się, że jeśli ktoś zajmuje się wszystkim, to potrafi wiele, ale nie koniecznie w czymś jednym jest mistrzem. Czy taki zarzut nie będzie dotyczył też i zapaśników trenujących, walczących w dwóch stylach?
Wojciech Hasa
- Odpowiem pytaniem na pytanie. A czy Krystianowi Palusalu, estońskiemu zapaśnikowi przeszkadzało na Olimpiadzie w Berlinie zdobyć dwa złote medale olimpijskie w obu stylach? Historia zapasów zna więcej takich mistrzów zdobywających najwyższe trofea w obu stylach. Należą do nich; Wilfried Dietrich na Olimpiadzie w Rzymie, Szwed –Tomas Johansson czy Bilyal Makhov i wielu innych. Trenerzy powinni znać historię zapasów zanim taki zarzut postawią.
Na zapaśniczej macie
- To bardzo nowatorskie podejście, bo nie znam systemów za granicą, które korzystałby z takiego rozwiązania, a pomimo to, na przykład, Kaukazi, Amerykanie, Irańczycy mają mistrzów jednym i drugim stylu. Dlaczego - w pana uznaniu - w Polsce warto byłoby pójść tą drogą?
Wojciech Hasa
- W moim mniemaniu musimy coś zrobić, aby ratować polskie zapasy. W dobie obecnych czasówna na rynku sportowym pojawiło się wiele nowych dyscyplin takich jak chociażby MMA. Zabiera nam dużo potencjalnych sportowców do naszej dyscypliny, więc mamy ograniczony wybór i dostęp, jeśli chodzi o młodzież trenująca zapasy. Musimy dostosować się do obecnych czasów nie możemy ślepo papugować po innych narodowościach, gdzie zapasy są ich sportem narodowym. Powinniśmy poszukać rozwiązań pasujących do realiów społecznych panujących w naszym kraju, na naszej ziemi. Wykorzystajmy to, co mamy, ponieważ zarówno w jednym i drugim stylu mamy skromną ilość zawodników, więc po połączeniu ta liczba bardzo wzrośnie z korzyścią dla całokształtu zapasów.
Na zapaśniczej macie
- Niechciałbym trywializować, ale dlaczego w takim razie nie dodać do dwustylowego systemu treningu kolejnych dyscyplin, na przykład aikido, które świetnie uczy jak schodzić z drogi ataku przeciwnika i jak wykorzystywać jego ciężar i kierunek ataku na swoją korzyść? A może warto byłoby wykorzystać trening judo lub capoeiry, która uczy idealnego balansu ciałem?
Wojciech Hasa
- W zapasach nie musimy sięgać do innych sportów walki, aby coś od nich wykorzystać. Zapasy są tak kompletne, że to pozostałe dyscypliny mogłyby czerpać od zapaśników. Natomiast w nowoczesnym treningu zapaśniczym możemy wspomagać się wiedzą, która w wyniku badań naukowych galopuje do przodu. Proszę pomyśleć, czy kiedyś w sporcie mówiono coś na temat rolowania i jego działania, treningu przygotowania motorycznego, treningu plyometrycznego, odpowiedniej diecie umożliwiającej zejście z wagi sportowca do takiego stopnia, aby nie obniżyć parametrów startowych, psychologa sportowego czy cykliczności treningów? Zawód trenera choć w moim przypadku to pasja obliguje do tego, aby brnąć do tak fundamentalnej wiedzy. W moim mniemaniu każdy trener powinien wiedzieć co to jest chociażby cykl Krebsa. Proszę pamiętać, że chcąc, aby nasi zawodnicy się rozwijali my jako trenerzy również musimy podlegamy procesowi rozwoju.
Na zapaśniczej macie
- Ze względu na sposób punktowania sukcesów dzieci i młodzieży w Polsce, a co za tym idzie i sposób pozyskiwania finansów dla klubów powszechne stało się zjawisko „punktomani”. Zapaśnicy startują w zawodach dwóch styli, trenując tylko jeden, bo celem stają się punkty, a nie praca z zawodnikiem. Jak pan będzie chciał obalić taki zarzut, że te starty w dwóch stylach to nie dobro zawodnika, a właśnie „punktomania”?
Wojciech Hasa
- W moim odczuciu „punktomania” ma właśnie teraz miejsce. Dzieci trenowane są w taki sposób, mówię tu o zbyt wczesnej specjalizacji. Przykładowo, gdy młodzik zdobędzie Mistrza Polski, w Juniorach już go nie ma a przynajmniej dużej części tych Mistrzów. Znane są przypadki zachwytu nad objawionym talentem, który w procesie toku treningowego gdzieś znika. Można też tu nawiązać do zbijania wagi startowej dzieciom, co zaburza ich naturalny proces rozwoju i zwiększa ryzyko kontuzji w późniejszym wieku. To jest właśnie "punktomania" Nie ważna przyszłość i zdrowie tego zawodnika, ważne teraz punkty. Jako trenerzy musimy się zastanowić, czy chcemy prowadzić zawodników tak, aby w seniorach dumnie reprezentowali Polskę, czy tak, aby teraz zdobywali punkty dla klubu? W AWF Biała Podlaska prowadzę również kursy trenerów zapasów, gdzie moim tematem jest "Prowadzenie zawodnika od dziecka po seniora", właśnie między innymi po to, aby uświadomić przyszłych trenerów o odpowiedzialności, która spoczywa na ich barkach w tym temacie.
Na zapaśniczej macie
- Powiem - sprawdzam. Jak przekłada się pana podejście na sukcesy podopiecznych?
Wojciech Hasa
- To nie moje podejście, to podejście naszego klubu ZKS Koszalin i całego składu trenerskiego którego skład wchodzi Zygmunt i Dawid Kret, Jaroslav Dementiew i Wojciech Hasa nam wszystkim przyświeca ta wizja, a wyniki to medale we wszystkich grupach wiekowych od dzieci po młodzieżowców w stylu klasycznym. Chociaż klub jest rodem ze stylu wolnego - gdzie też zdobywamy sporo medali. Nasi zawodnicy biją się jak równy z równym z klasykami. Wyniki mówią same za siebie.
Na zapaśniczej macie
- Zawsze „nowe" zdaje się być kontrowersyjne, ale jeśli pozwala osiągnąć najważniejsze cele, zwiększa efektywność to właśnie to „nowe” może okazać się lepsze od tradycji. Dyskusja na argumenty zdaje się być otwarta, ale to mata zweryfikuje ostatecznie, która ścieżka jest słuszna. Z ciekawością będę przyglądał się „nowej” ścieżce i będę kibicował sukcesom podopiecznych. Dziękuję pięknie za rozmowę.
Rozmawiał: Piotr Werbowy
Zdjęcia: Archiwum prywatne Wojciecha Hasa